Wreszcie się stało…
Zbiegiem kilku wydarzeń udało się wygospodarować jeden dzień, który mogłem poświęcić czemukolwiek, a właściwie nie mogło być mowy o niczym innym niż WĘDRÓWKA Z APARATEM W DŁONI.
Przebywając od około pół roku na pomorzu natknąłem się na kilka miejsc, które wiedziałem, że są warte dalszej eksploracji. Pogoda nie zapowiadała się rewelacyjnie, bynajmniej z rana, ale powiedziałem sobie, że nie będzie to miało dla mnie żadnego znaczenia. Nie mogłem zmarnować rzadko nadarzającej się okazji.
Przygotowałem cały swój sprzęt, kalosze, prowiant i z założeniem powrotu dopiero pod koniec dnia, jak głodny pies spuszczony z łańcucha z radością wypaliłem z domu. Planowałem odwiedzić dwa miejsca, Dolinę Huczka oraz okolice miejscowości Suchorze, częściowo wchodzące w skład Parku Krajobrazowego Dolina Słupii. W Dolinie Huczka już kiedyś byłem na rekonesansie i podobało mi się to miejsce, środowiskowo bardzo odmienne od wszystkich miejsc odwiedzanych przeze mnie w wielkopolsce. Suchorze z kolei podczas ostatniej podróży DK21 urzekało jesiennie i bajecznie pokolorowanymi bukami i dębami.
Pierwszy był Huczek, któremu przypadła, nazwijmy to „żadna” pogoda. Całkowite zachmurzenie, lekkie zamglenie, dość ciepło. Stłumione i rozproszone światło nie sprawiało trudności w naświetlaniu, ale też nie było za ciekawe.
Huczek, to rzeczka, a właściwie potok o górskim charakterze. To dla mnie nowe środowisko, nowe wyzwanie. Motyw wartko płynącej wody niejako narzucał długie czasy naświetlania i rozmywanie wody.
Przewrócone drzewa na szczęście są zdane na siebie, nikt ich nie usuwa. Tak jak w górskich potokach można tu znaleźć kamloty, choć nie w takiej ilości, jakby się chciało.
Charakterystyczne jest też to, że Huczek przebiega w wąwozie. Jest to dobra okazja, żaby zmienić perspektywę.
Przez rezerwat prowadzi ścieżka dydaktyczna, nieraz po stromych zboczach, gdzie łatwo o poślizgnięcie się, szczególnie przy takiej pogodzie i o tej porze roku. Dlatego znajdziemy schodkowane skarpy i liny zabezpieczające.
Lubię odwiedzać miejsca, gdzie jeszcze nigdy nie byłem. Wykorzystując to, że miałem dzisiaj nieograniczony czas spojrzałem na mapę GPS i poszukałem czegoś ciekawego. Niedaleko Huczka płynie Słupia. Właściwie, to Huczek wpada do niej na końcu swojego biegu. Słupia nie jest dużą rzeką, ale na mapie zauważyłem, że jest jedno miejsce, w którym bardzo się ona poszerza przypominając jezioro. Na środku tego poszerzenia występują mielizny i wysepki. W powietrzu słyszałem odgłosy łabędzi krzykliwych. Na pewno jest to dla nich dogodne miejsce. Z resztą myślę, że nie tylko dla nich. Odnalazłyby się tak tez czaple i żurawie. Niestety tym razem było pusto.
Wróciłem do samochodu i pojechałem w kierunku Suchorza. Po drodze nie brakowało fajnych miejscówek. Bukowina, to jeden z piękniejszych jesienią drzewostanów. Powoli chmury przepuszczały światło, ale tylko odrobinę.
Jak już słońce się przedarło, w lasach ujawniły się zamglenia z miękkim światłem.
Gdy już chmury na dobre się rozwiały, słońce pokazało, jak potrafi zagrać na jesiennych liściach. To jest właśnie nasza, polska złota jesień…
Na pomorzu częstym widokiem są śródleśne jeziorka i torfowiska. Na kilka takich się już natknąłem przy okazji podróżowania po mapie i bezcelowej jazdy samochodem. Wracając odwiedziłem jedno z takich miejsc, które już dawno wpadło mi w oko. Wcześniej odwiedzałem je przy ponurej pogodzie. Tym razem było piękne ciepłe światło. Wiedziałem, że dzięki niemu to miejsce zyska na urodzie. Minusem tych „oczek wodnych” jest to, ze są otoczone lasem i światło ma utrudniony dostęp. Na środku znajdują się liczne wysepki z drzewami.
Do tej pory nie bywałem na torfowiskach, tylko na bagnach. Inaczej niż tu czułem podłoże pod stopami. Chodzi się tutaj jak po wielkiej poduszce. Za pierwszym razem bałem się poruszać po takim miękkim podłoży z obawy, ze się zapadnę. Blisko wody jest strefa, jakby materac, dosłownie unosi się na wodzie i działa jak łóżko wodne. Niesamowite uczucie, choć nie zawsze dające poczucie bezpieczeństwa i komfortu.
Tak wygląda pierwsze z odwiedzonych jezior na torfowisku:
Tak drugie, znacznie większe od poprzedniego i o dużo bardziej urozmaiconej linii brzegowej. Jeszcze jedno, co jest typowe często spotykane w podobnych miejscach, to mnóstwo naturalnie uschniętych młodych drzew. Podoba mi się taki widok. Ależ tu musi być klimat przy mgłach i świetle………
A to już zdjęcie z trzeciego bajora, jeszcze większego, które sobie upodobały krzyżówki i łabędzie krzykliwe. Kiedyś widziałem tutaj parę żurawi, ale o tej porze na pewno już lecą na zachód.
Jeśli czas pozwoli, to na pewno jeszcze odwiedzę te same miejsca. Na przykładzie Rogalina wiem, ile trzeba zachodu i kolejnych wypraw, żeby trafić odpowiednie warunki i zrobić udane zdjęcia. Tym razem nie będę miał dużo okazji, by tutaj bywać, ale może się trochę poszczęści…
Powiedziałem sobie, że nie daruję sobie, jeśli opuszczę pomorze bez udanych zdjęć żurawi. Przecież to w tym regionie występują one bardzo licznie w skali kraju. Patrząc na odwiedzone przeze mnie torfowiska czuję pewien optymizm i już widzę kadry żurawi w tym bajecznym otoczeniu. Pozostaje czekać na wiosnę…
Na wiosnę odwiedziny masz pewne
Pozdrawiam
Super, dziękuję!
Jestem pod ogromnym wrażeniem! Dzięki za artykuł!
Gratuluję spędzenia dnia w tak pięknym miejscu i pięknych zdjęć. Widać, że wgryzanie się w nowy teren daje efekt.
Pozdrawiam
Dzieki. Taki dzien daje psychiczny odpoczynek. PZDR
Wow, niezwykle malownicze miejsce, a w barwach jesieni to zupełnie wygląda przepięknie.
Na wiosnę odwiedziny masz pewne
Pozdrawiam
Super, dziękuję!
Jestem pod ogromnym wrażeniem! Dzięki za artykuł!