Coś mnie tchnęło pewnego wieczoru by skonstruować coś, co będzie rozpraszało światło wbudowanej lampy błyskowej. Właściwie, to miałem już taki prorotyp, ale z powodu swojej lichej konstrukcji się nie sprawdził i nie był zbyt często używany. Jak się nie ma wolnych groszy na kupno zewnętrznej lampy błyskowej, to trzeba sobie radzić.
Pierwszy mój dyfuzor wyglądał tak:
Z niego wykorzystałem sposób zamocowania i ogólny zarys. Szukałem odpowiedniego materiału do mojego pomysłu i najlepsze co znalazłem to… teczka, którą kiedyś dostałem w Leroy Merlin. Dość sztywna by się nie gięła jak tektura, a jednocześnie lekka.
Pomyślałem, że dobrze by było, żeby można było obracać dyfuzorem tak, aby można było skierować światło na inną stronę, żeby je odbić. W prorotypie świało było skierowane pod kątem w dół. Teraz chciałem, żeby nie rozchodziło się tak mocno w dół, ale również do przodu. To dość skomplikowało rozwiązanie, ale nie było niewykonalne. Cała zabawa przypominała trochę lekcję „techniki’ z podstawówki, którą z resztą zawsze lubiłem.
Całość podzieliłem na trzy części, z tym, że jedna z tych części składała się z dwóch elementów. Zacząłem od wycięcia elementów z teczki. Zrobiłem zakładki umożliwiające późniejsze połączenie. Miejsca zgięć lekko zaciąłem nożem od wewnętrznej strony, aby łatwiej się zaginały.
Pierwszy element, o ten najbliżej lampy błyskowej:
Aby można było kierować światło konieczne było wykonanie czegoś na wzór przegubu walcowego. Łączenie elementów o różnym kształcie (walcowany i prostokątny) sprawiło trudności, ale z tym poradziłem sobie poprzez zastosowanie zakładek.
Drugi element umożliwiający obrót z redukcją na kolejną, końcową cześć składał się z dwóch elementów – jeden w drugim:
Ostatnia część to już rozpraszacz światła. Przód powstał również z teczki. Kolor zielony został starty papierem ściernym. Dodatkowo na przód założyłem białą kartkę, która dodatkowo ma rozproszyć błysk:
Wszystkie części zostały połączone takerem i taśmą dwustronną. Nie sprawdzało się połączenie jedynie taśmą. Konieczne było zszycie takerem. Mając już wszystkie niezbędne elementy pozostało ich połączenie w całość, wykonanie zapięcia na aparat w postaci jednej gumki do mocowania za wizjer i drugiej do mocowania pod lampę błyskową. Na koniec dla nadania lepszego wyglądu całość pomalowałem czarną farbą w sprayu.
Finalny produkt: DYFUZOR – Home made…
Potrzeba matką wynalazków. Wygląda bardzo przyzwoicie. Do wpisu dorzuć jakieś przykładowe zdjęcia jakie dzięki niemu można osiągnąć.Pozdrawiam Karol